Swobodna i metodyczna modlitwa

Polish translation of ‘Vrij en methodisch Gebed

by Marcin W. Polkowski

 

Swobodna i metodyczna modlitwa

[1]

Niderlandy bywają określane mianem kraju metodycznej modlitwy. Uważa się, że tutaj, w naszej ojczyźnie, ten typ modlitwy został rozpowszechniony i doprowadzony do wielkiego rozwoju szczególnie za sprawą ruchu Devotio Moderna, który powstał w szkole Geerta Groote.

Za wielki powód do chluby dla Szkoły Niderlandzkiej uważa się, że wykonała wielką pracę w tym kierunku, a jej wpływ był istotny.

Choć jesteśmy dość podatni na pochwały z zagranicy, to w naszej skromności czujemy się wywyższeni ponad to, na co zasługujemy, jeśli mówi się o nas w taki sposób, ponieważ z reguły nie cenimy siebie tak bardzo gdy rzecz dotyczy modlitwy.

Bywamy bardzo uporządkowani i precyzyjni, często bardziej dbamy o to, co zewnętrzne, ale modlić się szczerze i głęboko w taki sposób, że człowiek jest całkowicie pochłonięty Bogiem, zapominając o tym, co ziemskie by dostrzec to, co niebiańskie – to akurat dziedzina, w której naszym zdaniem inni są lepsi od nas, trzeźwo myślących, ostrożnych, kalkulujących Holendrów, którzy wciąż oglądają się na innych. Spontaniczność nie jest charakterystyczną cechą naszego narodu. W codziennym życiu jesteśmy bardziej skłonni do ukrywania naszych uczuć niż do ich ujawniania i swobodnego wyrażania. W chwilach, gdy natura ludzka wpada w największe przygnębienie, gdy nieraz w tragicznych okolicznościach dziecko traci ojca lub matkę, a mężczyzna żonę lub kobieta męża, nie chcemy by inni widzieli, że płaczemy.

Ale właśnie dlatego byliśmy tymi, którzy uczyli i przekazywali Kościołowi, a raczej modlącym się bliźnim metodyczną modlitwę.

Brzmi to nieco paradoksalnie, że staliśmy się mistrzami modlitwy, ponieważ mogliśmy i odważyliśmy się modlić mniej głęboko niż inni ludzie.

Modlić się to rozmawiać z Bogiem, wznosić serce do Boga, wchodzić we wspólnotę z Bogiem. Można to robić na dwa proste sposoby: wewnętrznie i zewnętrznie.

Najważniejszą, a zarazem powszechną formą modlitwy jest połączenie tych dwóch sposobów. Z zewnętrzną modlitwą łączy się wewnętrzna. Jak mówi św. Teresa, modlitwa ustna, w której nie ma związanej z nią modlitwy wewnętrznej, nie może nosić nazwy modlitwy. Ale modlitwa wewnętrzna towarzysząca modlitwie ustnej może być bardzo różna. Najłatwiej zrozumieć to porównując modlitwę do śpiewu. Bezsensowne bełkotanie nie jest tym samym, co ludzki śpiew. Kiedy więc śpiewamy pieśń, powinniśmy odróżnić słowa od myśli, które w nas wywołują. Z całą pewnością bardzo cenioną przez ludzi, powszechną formą śpiewu jest taka, w której uzmysławiamy sobie słowa, jakie wypowiadamy. W taki sposób najpierw układa się pieśń, a następnie dobiera ją do okoliczności. Pomaga nam to w kształtowaniu myśli, które chcemy wyrazić śpiewając piosenkę. Jest to piękna i harmonijna forma wyrażania i kształtowania myśli. Tak samo piękne i harmonijne jest, gdy modlimy się Modlitwą Pańską („Ojcze nasz”) lub Pozdrowieniem Anielskim („Zdrowaś Maryjo”), zwracając uwagę na każde słowo, które wypowiadają nasze usta, w taki sposób by te słowa w pełni się urzeczywistniły, zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Tego nasz Pan po raz pierwszy nauczył swoich Apostołów, kiedy prosili Go: „Panie, naucz nas się modlić”, a On nauczył ich „Ojcze nasz”.

Ale tak jak powiedzenie „dzień dobry” oznacza nie tylko, że życzymy komuś dobrego dnia, ale bardziej ogólnie, że pozdrawiamy go, wyrażamy nasze uczucie przyjaźni, pokazanie, że go znamy i doceniamy, tak równie często „dzień dobry” wymknie się z naszych ust bez wyraźnego znaczenia, że życzymy spotkanej osobie dobrego dnia. Nasze pozdrowienie nie jest jednak pozbawione znaczenia, ponieważ wyrażamy wysoko cenione uczucia i myśli. Podobnie jest z modlitwą, która oprócz dosłownego sensu oznacza coś więcej: oddanie czci i hołdu Bogu, wejście w interakcję z Nim. Kiedy odwiedza nas ktoś z zagranicy i śpiewamy hymn narodowy jego kraju, a także, przyznajmy to otwarcie, kiedy śpiewamy i celebrujemy własny hymn podczas uroczystości państwowych, nie zwracamy zbytniej uwagi na każde ze słów z osobna, ale poprzez śpiew pragniemy wyrazić przynależność do wspólnoty narodowej, modlimy się o Boże błogosławieństwo dla narodu i wyrażamy zaufanie co do przyszłości. Melodia, a także pojedyncze słowa prowadzą nas, ale nasze myśli wychodzą poza słowa, biegną między wierszami. Podobnie jest w modlitwie, zwłaszcza jeśli często powtarzamy tę samą modlitwę lub nie rozumiemy słów.

Ale wtedy tok myśli może być dwojaki. Niekiedy najpierw trzymamy się kilku słów, a następnie odbiegamy od nich w duchowe sfery radości lub wdzięczności, albo prawie w ogóle nie zwracamy uwagi na słowa, ale zamiast tego radujemy się we wspólnocie czy też wyrażamy uczucia wdzięczności, jak przykładowo za nasze niezależne istnienie jako narodu podczas obchodów świąt narodowych.

Zatem modlitwa ustna również może przybrać taką postać, że od czasu do czasu czerpiemy odpowiednie myśli i uczucia z wypowiadanych przez nas słów, przebywamy w nich w myślach przez chwilę po to, by ponownie dać się ponieść innej odpowiedniej myśli lub spontanicznie pojawiającemu się uczuciu. Nie jest to sprzeczne z modlitwą. Wręcz przeciwnie. Bardzo często to zjawisko ma miejsce podczas odmawiania różańca, psalmów w śpiewanych lub czytanych nieszporach, czy też innych części liturgii godzin. Ale można również pozwolić, aby cała modlitwa była podporządkowana bardziej ogólnej idei, podobnie jak wtedy, gdy rozważamy wybrane tajemnice podczas odmawiania różańca.

Możemy też pójść dalej, zamknąć usta i modlić się całkowicie wewnętrznie. Tak więc gdy modlimy się samotnie, z pomocą bądź bez pomocy modlitewnika lub różańca, zgodnie z jednym z opisanych powyżej sposobów, modlitwa ta jest często przerywana cichą wymianą myśli z Bogiem, westchnieniem, wyrazem wdzięczności, adoracją, kontemplacją jakiejś prawdy naszej wiary. Jest to bardzo piękne, chociaż możemy nie być w stanie utrzymać tego stanu jako modlitwy, tj. jako komunikacji z Bogiem, przez dłuższy czas, i za chwilę musimy powrócić do modlitwy ustnej.

Można się wreszcie zaangażować w modlitwę w taki sposób, że na początek staramy się wprowadzić w odpowiedni i najbardziej sprzyjający nastrój. Można coś przeczytać lub posłuchać kogoś, kto nam coś przybliży, tak samo jak podczas uroczystości jubileuszowej lub wspomnieniowej, aby zaśpiewać w odpowiednim nastroju, czyta się wcześniej coś o znaczeniu uroczystości, albo też prowadzący najpierw wprowadza nas w odpowiedni nastrój.

T.B.

 


  1. Opublikowano w: De Gelderlander, 28 grudnia 1940, s. 13. („Z naszego duchowego dziedzictwa”).

 

Przełożył Marcin W. Polkowski.

© Titus Brandsma Instituut 2024